Lepienie świec
Gdy pada deszcz…
W domu jest troje dzieci. A czasem więcej, bo na podwórku jest ich prawie pół setki. A dzisiaj pogoda, chociaż to maj, zapędziła nas do domu bardzo szybko, bo zaczęło popadywać i grozić burzą. Chociaż burza w końcu przeszła bokiem i nawet się przejaśniło, nie wróciliśmy na podwórko, bo znaleźliśmy sobie ciekawsze zajęcie. Udział wzięli: dwoje pięciolatków, siedmiolatka, tato oraz okresowo dwulatek. Zabawa nazywała się: lepienie świec.
Ciekawe materiały
Mamy w domu dosyć ciekawy zestaw do lepienia świec.

Duży zestaw do lepienia świec wystarczy na ulepienie nawet kilkunastu świecących figurek i zajęcie rąk i główek nawet dziesiątki dzieci
Tak naprawdę nie trzeba pewnie mieć od razu całego zestawu, ale zestaw taki ma kilka niezaprzeczalnych zalet: ma w sobie 8 lub dziesięć kolorów wosków, które inaczej trzeba by było kompletować samodzielnie, a oprócz nich – kilkadziesiąt centymetrów knota, malutkie podkładki do lepienia, bezpieczny (plastikowy) nożyk do cięcia wosku, foremki do wykrawania oraz patyczki do modelowania i dziurkowania. W sumie jest to tańsze niż w przypadku oddzielnego ich kupowania. No i jest też mały poradnik, podpowiadający, co i jak robić. Ogólnie jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby kupić sobie większe bloki wosków do lepienia świec w wybranych kolorach oraz knoty – sznurkowe i woskowane – odpowiedniej do swoich planów długości, grubości i konstrukcji.
Krojenie wosku
Najpierw trzeba było odkroić sobie kawałek wosku w wybranym kolorze.

Do krojenia wosku wystarczą bezpieczne dla dzieci plastikowe nożyki i lepiej odkrajać niewielkie kawałki
Pięcio- czy siedmioletnim dzieciom krojenie wosku plastikowym nożem (bardzo bezpiecznym, nie da się nim pociąć niczego, prócz wosku) sprawia jeszcze kłopoty, bo znajdujące się w zestawie woskowe kwiaty są spore, a co za tym idzie – twarde. Dlatego lepiej jest kroić kawałki małe, tym bardziej, że i detale będą niewielkie.
Lepienie świecy
Kiedy już sobie każdy ukroił, ile mu było trzeba, można było zacząć ugniatanie. Wosk ugniata się jak plastelina, dosyć szybko staje się on nawet bardziej plastyczny i lepki, więc lepiej ugniatać go szybko. Każde z dzieci miało inny pomysł, więc co innego powstawało. Weronika chciała bałwanka, więc uczyła się toczyć kulki. Zosia, która jest najstarsza, miała pomysł na tort, który wymagał większej wprawy, bo są tu i kulki, i wałeczki. Staszek chciał zrobić węża, więc zaczął od wytoczenia wałeczka.
A co z knotem?
Jak widać w powyższego zdjęcia, Weronika utoczyła wszystkie trzy kulki od razu.
Chociaż bałwanek przypominał już bałwanka i był woskowy, świecą ciągle nie był. Brakowało knota i należało ten knot jakoś w bałwanku umieścić. W tym celu musieliśmy przedziurkować, a dokładniej – przebić na wylot, wszystkie odpowiednie elementy przyszłej świecy. Służy to tego specjalna zaostrzona pałeczka.
Przekłuwanie to nie jedyna metoda umieszczania knota w woskowym elemencie. W przypadku węża, ale i każdego podłużnego walcowatego elementu, prostsze okaże się początkowe rozpłaszczenie tegoż, położenie knota wzdłuż na takim spłaszczonym wałeczku i ponowne utoczenie go w wałeczek okrągły.
Na jednym z wcześniejszych zdjęć, jak i na zdjęciu powyżej widać podkładki nieco inne niż tylko te niewielkie krążki, dostarczone wraz z całym zestawem. Ponieważ zwłaszcza dzieci nie pomieszczą się krążku o średnicy może 10 cm, dobrze jest użyć np. rozłożonych kartoników po lekarstwach (powiedzmy, syropach). Nie każdy kartonik będzie jednakowo przydatny; zdecydowanie najlepiej wypadają kartoniki nieco błyszczące, być może powlekane jakąś folią. W ogóle takie dodatkowe podkładki są przydatne, ponieważ rozgrzany ciepłem dłoni wosk lubi pozostawiać wyraźne ślady na dłoniach czy stole. Stół, co warto podkreślić, mamy pokryty okleiną. Nie jest to jednak trwałe zabrudzenie, wyciera się dobrze zarówno suchym papierowym ręcznikiem, jak i wilgotnymi chusteczkami.
Do czego przydają się foremki
Inaczej niż bałwanek czy wąż, torcik potrzebował jeszcze… tortu, bo przecież z samych kuleczek zrobić się go nie da. Biszkopt został wykrojony za pomocą okrągłej foremki, wchodzącej w skład zestawu. A potem na biszkopcie pojawiły się jagódki i krem…
Dokańczanie świecy
W tym czasie Staszek otoczył już knot wężem. A Weronika ulepiła kapelusz dla swojego bałwanka. Aby zrobić kapelusz, najpierw wytoczyła ona niewielką kulkę, którą następnie rozpłaszczyła na okrągły placek, otrzymując w ten sposób rondo. Główkę kapelusza otrzymała, wytaczając sobie malutki wałeczek.
Przewlekanie knota
Po przekłuciu kulek, tworzących bałwanka, należało przewlec przez te kulki knot. Dla pięciolatka nie jest to łatwe zadanie, ale jest ono bardzo wskazane ze względu na potrzebę i nawet konieczność rozwijania sprawności manualnej, tak potrzebnej w przyszłości do nauki pisania.

Przewlekanie knota przez świecę (czy też nawlekanie świecy na knot) to kolejne działanie usprawniające dla dłoni
Świeczka gotowa!
Wreszcie wszystkie trzy świeczki są gotowe: bałwanek stoi w kapeluszu, tort ma świeczkę (właściwie knot) pośrodku, a waż – czerwony język i żółty zygzak. Bałwanek zyskał też wyraz twarzy: oczy, nos i uśmiech, zwłaszcza ten ostatni jest zauważalny.

Samodzielne lub z mała pomocą ulepienie świece to wielka satysfakcja dla małego twórcy: oto potrafi on sam zrobić coś użytecznego!
Ulepione w ten sposób świece nie są jedynie dekoracyjnymi figurkami. One naprawdę palą się i dają światło!
Dorosły suplement
A na zakończenie – skrót tego, jak wyglądało stworzenie świecącego muchomorka przez osobę dorosłą.
Naprawdę warto poświęcić na to swój czas!