Robienie świec samodzielnie

Robienie świec

Po co komu świece?

No, fakt. Mamy elektryczność, LED-y, milion pięćset sto dziewięćset modeli lamp i lampek dużych i małych. Po co komplikować sobie życie świecą, która może kopcić, pozostawiać tłuste opary, które osadzają się akurat tam, gdzie nie potrzeba?,,, I jeszcze do tego – samemu je wcześniej wykonywać? Po co robienie świec, kiedy jest tyle gotowych? Może po to, by nacieszyć oko małym, chybotliwym płomieniem, który tak pięknie rozświetla tylko punkty w pomieszczeniu? Może po to, by ciepłe światło rozgrzewało myśli i napawało romantyzmem? A może po to, żeby przekonać się, że samodzielne tworzenie, choćby tylko świecy, to kapitalny sposób na samorozwój i odkrywanie siebie, swoich talentów? Pewnie wszystko po trochu.

Jakie świece?

I tu się zaczyna. Oczywiście, w mnóstwie sklepów znaleźć możemy świec do wyboru, do koloru, do kształtu i do zapachu. A w gruncie rzeczy, niejedną możemy wymyślić i zrobić sami. Mamy więc świece małe i duże, okrągłe i kanciaste, kolorowe i białe, z jednym i wieloma knotami, zapachowe i bezzapachowe, z zatopionymi elementami i bez nich… Podziały można mnożyć. My do tej pory zrobiliśmy świece zwyczajne (proste kolumny), stożkowe i kuliste (właściwie, to woskowe klosze na świeczki), jedno i wielokolorowe, na ceramicznych podstawach i bez nich, a nawet – pływające. No i jeszcze: świece gładkie i z dekoracjami, z jednym i wieloma knotami. możliwości było tak wiele, że z pamięci nawet trudno wszystkie wymienić. Robienie świec, kiedy już wdrożymy się w kolejność czynności, jest proste, ale bardzo twórcze, można na mnóstwo sposobów eksperymentować. I każdy eksperyment przyniesie inny wynik, a więc inną świecę. Wiele zależy od miejsca, gdzie chcemy dekorację-świecę umieścić. Tam gdzie mamy dużo miejsca, warto pokusić się o świecę pływającą, komody i niewielkie powierzchnie raczej pasują pod świece tradycyjne (kolumny). Jeśli chcemy zaaranżować większą przestrzeń kilkoma świecami, może warto pomyśleć o dużych świecach stożkowych. Gdy chcemy, alby nasza świeca była dominantą na raczej niewypełnionej przestrzeni, pomyślmy o dysku, świecy falistej czy świecy z arkuszy – na swoich własnych ceramicznych podstawach; są to duże świece o wielu knotach, które lubią samodzielnie panoszyć się w swojej okolicy. Wreszcie, jeśli mamy zamiar ozdobić parapet okna (na przykład kuchennego), a raczej nie uśmiecha nm się płonąca (świecąca się) firanka, możemy robienie świecy nieco zmodyfikować o stworzyć świecącą kulę, która sama nie ma knotów (bo wkłada się do niej świeczkę podgrzewaczową), ale pięknie oprawia swoją świecącą zawartość.

Czego potrzebujemy?

Tu nie ma wiele filozofii. Składniki świecy są dosyć oczywiste. Mieszanka parafinowo-stearynowa to właściwe ciało świecy. Robienie świecy bez takiej mieszanki (lub bez wosku pszczelego, który jest o wiele droższy), raczej nie ma sensu. Sposoby pozyskania są rozmaite, ale odradzamy jakiś zniczowy recykling: czasy się zmieniły i mieszanka jest dużo bardziej dostępna, nie mówiąc już o wygodzie obróbki. Wynik pracy z niedopalonymi zniczami i świecami jest dalece mniej przewidywalny. Mieszanka jest koloru białego, więc jeśli mamy ochotę na świecę w kolorze (kolorach), potrzebować będziemy też barwników do tej mieszanki. Czasem można je nabyć razem z samą mieszanką, czasem  – oddzielnie.

Oczywiście, knot. Nie szukajmy w ciemno sznurków czy sznurówek, możemy nie trafić, albo trafić w półsyntetyk i okaże się, że nasz knot, aby płonąć, nie potrzebuje wcale oparów parafinowo-stearynowych, a do tego spala się w sekundy, a nie minuty czy godziny. Knotów jest wiele, w zależności od świecy możemy sobie wybrać, czy chcemy knot zwykły, czy woskowany, o określonej długości czy nawinięty, który sobie samy odcinamy, ile nam potrzeba.

Jeśli marzy nam się piękna duża świeca-dysk, świeca, falista, czy inna o podstawie ceramicznej, nie obejdziemy się bez odpowiedniej masy ceramicznej, z której sobie taką masę odlejemy. No, forma do odlania samej podstawy też się przyda. A skoro przy formach jesteśmy – formy do odlania samej świecy też są niezbędne. Bywają bardzo różne, niektóre można nabyć oddzielnie, niektóre – w zestawach do odlewania świec, ze względu na swoją unikatowość. Do tych ostatnich zaliczymy formy do świec dysków czy arkuszy, formy do dużych świec stożkowych (nie są z tworzywa sztucznego!) i wreszcie – do świec pływających. Robienie świec bez formy raczej się nie udaje.

Na pewno potrzebne będzie naczynie i to niejedno. Jeśli nie chcemy powalać parafiną garnków (a parafina, w przeciwieństwie do mydła, nie zmyje się przecież pod wodą), dobrze jest wyposażyć się w naczynia do roztapiania mieszanek w kąpieli wodnej. Dobrze mieć przynajmniej ze dwa takie naczynia, to bardzo usprawnia pracę. Przydatnej są patyczki (np. do szaszłyków, ale i wykałaczki są czasem pomocne), będziemy nimi mieszać i poprawiać knoty. Ale przynajmniej jeden rondel i tak się przyda: albo w nim roztopimy mieszankę parafinowo-stearynową, albo podgrzejemy wodę do kąpieli wodnej. Najlepiej mieć ze dwa rondle pod ręką. Skoro już wiemy, że będziemy podgrzewać, to i źródło ciepła się przyda, więc jeśli nie mamy przenośnej kuchenki (raczej nie gazowej), to robienie świec odbędzie się w kuchni. Przydadzą się też ręczniki papierowe do szybkiego wycierania z parafiny. Z takim uzbrojeniem możemy już odlewać nasze świece.

W charakterze niezobowiązującego uzupełnienia możemy wyposażyć się w pisaki do zdobienia powierzchni już odlanych świec.

Na dalszych podstronach pokażemy, jak nam szło robienie świec, z jakich elementów się składało i czym skończyło. Czasem efekty nas bardzo mile zaskakiwały, czasem trzeba było przetapiać nieudane świece. Ale zawsze było to zajęcie twórcze i rozwijające. Zapraszamy i Was!